Jassmontowi zdawało się, że jest bohaterem własnej powieści. <br><br>- Napraszał się z opałem, dziwaczna ta jego usługa, odmówiłem.<br>- I dobrze zrobiłeś, to czerwony i złodziej do tego, jeszcze ci Sekułę na głowę sprowadzi. <br><br>- Wejdziesz? - zachęcił Jassmont. Zauważył, że Konstanty coś skrywa z tyłu. - Co tam masz?<br>- Nic takiego, mleko i trochę salcesonu, koński, ale świeżutki - wyjaśnił przyciszonym głosem Konstanty. Wyraźnie było widać, że nie lubi takich sytuacji. Wolał zostawiać żywność ukradkiem w kuchni, najlepiej pod nieobecność Jassmonta. Wobec Róży, kuzynki, nie miał takich oporów. Chciał coś dodać, ale widząc zakłopotanie Jassmonta, zamilkł. Jassmont wziął pakunek. Nie podziękował. Konstanty nie czekał, szybko zakręcił