Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
bez foka, zwłaszcza bez genui. Siedem dni letargu `a la cyborg mrożony, moczony, bity etc. czy siedem dni w Kalifornii. Może nawet z Krystyną.
W górę rurą masztu.
Śruby.
I ani centymetra wyżej.
Koniec, kropka, zesłabłem, drżą mi łapy. Po prostu brak sił. Ale wleźć trzeba. Jeśli cofnę się na saling, nie dam rady po raz drugi podciągnąć się te trzy metry po gładkim aluminium. Stracę dzień i noc, masę mil, masę godzin. Może z Krystyną...
W górę, w górę i bezsilny zjazd.
Śruby na nowo.
W górę.
Pot i krew.
Wszystkie przekleństwa, jakie znam.
Albo, albo.
Ławeczki, szybko ławeczki.
Cóż
bez foka, zwłaszcza bez genui. Siedem dni letargu `a la cyborg mrożony, moczony, bity etc. czy siedem dni w Kalifornii. Może nawet z Krystyną.<br> W górę rurą masztu.<br> Śruby.<br> I ani centymetra wyżej.<br> Koniec, kropka, zesłabłem, drżą mi łapy. Po prostu brak sił. Ale wleźć trzeba. Jeśli cofnę się na saling, nie dam rady po raz drugi podciągnąć się te trzy metry po gładkim aluminium. Stracę dzień i noc, masę mil, masę godzin. Może z Krystyną...<br> W górę, w górę i bezsilny zjazd.<br> Śruby na nowo.<br> W górę.<br> Pot i krew.<br> Wszystkie przekleństwa, jakie znam.<br> Albo, albo.<br> Ławeczki, szybko ławeczki.<br> Cóż
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego