sąsiadowych dzieci, bliskość. Póki nie osiądą na swoim, pod własnym dachem, nie uwierzą w przemianę - że się dziedzic nie wróci, nie odbierze swojego, nie pogna do roboty. Reforma wtedy ważna, jak staną domy. Wtedy Borowski ich nie zburzy, nie ośmieli się, a oni nie pozwolą. Raczej padną pod kijami, pod salwą, ale na własnym progu. Nie oddadzą ani jednej belki, ani cegły, nic. Ich jest, wieczyste. Trzeba budować. Siewy mogą poczekać, każda robota poczeka, tylko nie budowanie. Na podwórzu nikt nie domyśliłby się, że niedawno stała tu krochmalnia. Maszyny wcześniej wywieźli Ruscy, przyjechali traktorami z przyczepą, załadowali, niech tam. Im maszyny