porządnego, zamiast wykańczać się na raty.<br>Chyba wyszło efektownie, twardzielsko, bo dziewczyna, spojrzawszy lękliwie na Północnego, bez słowa wspięła się po zboczu i zniknęła za drzewami. Zostali sami, jak w dobrym łesternie. Tchórze uciekli, opustoszało miasto, szeryf zamknął się w areszcie, a zza firanek lękliwie wyglądał grabarz. Tylko oni - pojedynek sam na sam, dwaj rewolwerowcy, mający po kilka słów w spierzchniętych ustach i po jednej kuli w koltach. Północny zyskał jednak przewagę, bo Zygmunta wciąż trawiła niepewność. Nie wiedział, który człowiek z tych dwóch weźmie w nim górę. Czy będzie w stanie zabić, czy też przestraszy się w decydującym momencie?... Najważniejsze, że go