Szarleja. Potrwało nieco, nim Szarlej pokornie spuścił oczy, a i tak dało się miarkować, że spuścił tylko przez dyplomację. <br>- Pan Szarlej - rzekł wreszcie hradecki proboszcz. - Który nie porzuca w potrzebie. Gdy Piotr z Bielawy zginął z ręki mściwych papieżników, pan Szarlej ratował jego brata, nie bacząc na niebezpieczeństwo, na jakie sam się wystawia. Zaiste, rzadki w dzisiejszych czasach przykład honoru. I przyjaźni. Bo wszak dobrze mówi stare czeskie przysłowie: v nouzi poznaš přítele. <br>- Zaś młody pan Reinmar - kontynuował Ambroż - jak słyszymy, dowód isty daje miłości braterskiej, w ślady brata idąc, jak on prawdziwą wyznając wiarę, dzielnie przeciwstawiając się rzymskim błędom