dzieli,<br>Wyznawca białej Iseult i rąk bałwochwalca,<br>Wyławiam z każdej nocy wspomnienie ich bieli.<br><br>Nikt nie wie, że tę samą trawników zieloność<br>Przebiega latarniami ta sama ulica,<br>Wieczności wiarołomnej doczesna skończoność<br>Czaruje wonią pustki i smakiem księżyca...<br><br>Powracam nie wołany każdego wieczoru<br>Do miejsca, które twoja nieobecność zmienia,<br>I taki sam jak dotąd, choć inny z pozoru,<br>Imieniem innym wzywam twojego imienia.<br><br>Klonom równy milczeniem - poznaję te klony,<br>Zgaduję dosłyszalność pozornej niemoty,<br>I tylko cień ich, bardziej niż mój wyzwolony,<br>Przerasta zakres wiary i zakres tęsknoty.<br><br>I znowu mnie pochłania ta sama ulica,<br>Ta noc pędząca w błyskach gwiezdnych pióropuszy,<br>Ten