głodnych, zawsze kogoś karmiła. Najpierw swoją rodzinę na wsi: dziesięcioro rodzeństwa, matka inwalidka, chory ojciec. Jako pięciolatka Danuta dowoziła codziennie pociągiem z Dąbrowy chleb dla wszystkich. Z czasem musiała jeszcze na ten chleb zarobić, więc w wieku 14 lat na rondzie w Dąbrowie handlowała wiśniami.<br><br>- Uciekłam z domu w szybką samodzielność - opowiada. - Złapałam pracę w hucie, w transporcie. I niestety, weszłam w małżeństwo z alkoholikiem-sadystą.<br><br>Był 1972 r., synek miał dwa lata, Danuta jeździła z nim po parku, a tu zaczepia ją dziadek (chudziutki, bladziutki, biały kapelusik, laseczka) - poskarżyć się na życie, brak dzieci i pomocy. Poszła z nim do