Wtedy już nie musisz żyć w pośpiechu. Obowiązki, terminy ograniczają się do minimum. I tak otrzymujesz luksus dystansu. Patrzysz na świat z pozycji obserwatora, krytyka. Uzyskujesz możliwość zamyślenia, zadumania, zastanowienia się nad sobą: o co ci naprawdę chodzi, po co to wszystko, co nazywa się życiem. Chyba że przestraszysz się samotności i pytań. I wypełnisz wakacje ludźmi, sprawami, terminami. Będziesz nadal popychany, będziesz nadal innych popychał. Z wywieszonym językiem – od sprawy do sprawy, od terminu do terminu, od człowieka do człowieka. Zalatany, zagubiony nie dowiesz się, po co żyjesz.<br><br><tit>„Jest w drzwiach”</><br><br> Dobiega końca rok kościelny. Jeszcze próba