normalna. Nauczyłam się biologii, trochę spałam. Ale później TO wróciło. Ta bezsilność, to poczucie klęski i niepowodzenia, że... że nic dobrego już nie przyjdzie. Znowu zamknęłam się w pokoju rodziców i płakałam w chłodne poduszki. <br><br>Zaczynam dojrzewać do myśli, że nie radzę sobie z uczuciami. Że popadam w coraz większą schizofrenię. Że chyba powinnam przespacerować się do specjalisty, bo sama nie dam rady.<br><br>Jest wielu ludzi, którzy mówią "będzie dobrze", "olej to", "nie przejmuj się tym dupkiem", "czego on znowu chciał?". Ale każda z tych osób ma chęć. Chęć pomocy, ale brak umiejętności pomagania. Każda tuli, mówi, że jak ja będę