Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
odjeżdżającyrmi sankami chuchając na zamarzniętą szybę. Przez czyste i jakby lekko falujące powietrze widać było wały, chłopców zjeżdżających na sankach, samotnie stojącą starą basztę i błyszczący w słońcu krzyż dalekiej kapliczki z czasów Piotra Wielkiego.

Matka położyla się spać, Krysia poszła na górę do Żeni, na Teklę byłem obrażony. Szybko ściemniało się i nuda zalegała dom. Tak minął pierwszy dzień nowego, 1905 roku. Nazajutrz była niedziela, a w poniedzlałek nadeszły bilety wizytowe z życzeniami noworocznymi od znajomych z Nowych Sokolników, z Witebska, z Kijowa i Petersburga, a także listy od krewnych z Warszawy. W jednej z kopert znajdowała się kartka od Kazia
odjeżdżającyrmi sankami chuchając na zamarzniętą szybę. Przez czyste i jakby lekko falujące powietrze widać było wały, chłopców zjeżdżających na sankach, samotnie stojącą starą basztę i błyszczący w słońcu krzyż dalekiej kapliczki z czasów Piotra Wielkiego.<br><br>Matka położyla się spać, Krysia poszła na górę do Żeni, na Teklę byłem obrażony. Szybko ściemniało się i nuda zalegała dom. Tak minął pierwszy dzień nowego, 1905 roku. Nazajutrz była niedziela, a w poniedzlałek nadeszły bilety wizytowe z życzeniami noworocznymi od znajomych z Nowych Sokolników, z Witebska, z Kijowa i Petersburga, a także listy od krewnych z Warszawy. W jednej z kopert znajdowała się kartka od Kazia
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego