Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
woda na półkach, na kanapkach, w kambuzie, w jarzynachetc. Wszystko, w tym buty, mokre na zawsze.
Wyrzucam spodnie po wytarciu nimi podłogi. Huk i ryk fal, nie ma mowy, aby pracować, to znaczy pisać. Nadrobię później lub nie. Stres dniem i nocą; ani chwili wypoczynku.
Niespodziewanie wiatr cichnie na kilka sekund. Zupełny spokój, tylko zluzowany szot uderza o pokład. Jacht obraca się. Szlag trafia SS (samoster) - cięgno spada z sektora, rumpel leci na dno kokpitu. Disaster. Wtedy z powrotem uderza wiatr...
Nie kwilę, że od dwu tygodni mam wiatr w gębę. Od samego początku piłuję na wiatr i fale. Za każdym
woda na półkach, na kanapkach, w kambuzie, w jarzynachetc. Wszystko, w tym buty, mokre na zawsze.<br> Wyrzucam spodnie po wytarciu nimi podłogi. Huk i ryk fal, nie ma mowy, aby pracować, to znaczy pisać. Nadrobię później lub nie. Stres dniem i nocą; ani chwili wypoczynku.<br> Niespodziewanie wiatr cichnie na kilka sekund. Zupełny spokój, tylko zluzowany szot uderza o pokład. Jacht obraca się. Szlag trafia SS (samoster) - cięgno spada z sektora, rumpel leci na dno kokpitu. Disaster. Wtedy z powrotem uderza wiatr...<br> Nie kwilę, że od dwu tygodni mam wiatr w gębę. Od samego początku piłuję na wiatr i fale. Za każdym
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego