Dalej, proszę pana, było niezupełnie tak, jak tam pisali w tych gazetach. To i owo jednak pamiętam, ale przecież nie mogłam im powiedzieć, tym pismakom, którzy by nic nie zrozumieli, ale roztrąbili wszystko na cztery strony świata, a głupi ludzie rozdeptaliby moją jaskinię, moją górę jak kretowisko w pogoni za sensacją, ktoś by może zaczął sprzedawać bilety i zrobiłoby się Wesołe Miasteczko Sainte-Victoire...<br>Zamówiłem wino, znowu zmrożone chablis i teraz upiła z niego spory łyk, patrząc na mnie spod oka, jakby chciała sprawdzić, czy jej opowiadanie zrobiło na mnie należyte wrażenie. Jak dotąd, trzymałem się nieźle, ale wciąż nie wiedziałem