Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
kogoś, w odbiciu szyby widziałem tylko merdający ogon.
- Przyjdzie - markiz de Sade położył mi rękę na plecach.
- Po co się tak denerwować?
- Gadasz, a sam pchasz się do okna.
Tymczasem z drugiej strony objął mnie Piotr.
I tak czekaliśmy we trzech, zezując przez kraty.
Głowa przy głowie.
Prawie cała załoga separatki dla gwałtowników, która miała dla
siebie to błogosławione okno.
Tylko nasz przyszły architekt szkicował zawzięcie swoje rysunki, nie ruszając
się z łóżka, jakby go nic nie obchodziło.
Długogłowego młodzieńca nikt nie odwiedzał.
Prócz umarłych rodziców, którzy złamawszy barierę wpadli w
przepaść na meksykańskiej drodze.
- Załóżmy się, czyja przyjdzie pierwsza! - zaproponował
kogoś, w odbiciu szyby widziałem tylko merdający ogon.<br> - Przyjdzie - markiz de Sade położył mi rękę na plecach.<br> - Po co się tak denerwować?<br> - Gadasz, a sam pchasz się do okna.<br> Tymczasem z drugiej strony objął mnie Piotr.<br> I tak czekaliśmy we trzech, zezując przez kraty.<br> Głowa przy głowie.<br> Prawie cała załoga separatki dla gwałtowników, która miała dla<br>siebie to błogosławione okno.<br> Tylko nasz przyszły architekt szkicował zawzięcie swoje rysunki, nie ruszając <br>się z łóżka, jakby go nic nie obchodziło.<br> Długogłowego młodzieńca nikt nie odwiedzał.<br> Prócz umarłych rodziców, którzy złamawszy barierę wpadli w<br>przepaść na meksykańskiej drodze.<br> - Załóżmy się, czyja przyjdzie pierwsza! - zaproponował
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego