tu z łąk... Czyżby? Zbiegł na palcach do bloków omszonych i stanął jak myśliwy, w chwili kiedy głuszec przerwie tokowanie. Zza głazu, tam, gdzie popiół wystygły, słowa. Niestety, po polsku. Tyle, że brzmiały jak odbite z kliszy sześć na dziewięć z jego, Hansowego, dzieciństwa. Słuchał ich muzyki. <br>- Popatrz, jak ja sikam. Widzisz?... Teraz ty. <br>- Ale się nie patrz. <br>- Nie patrzę się. <br>- Patrzyłeś się. <br>- Ale nie na ciebie, tylko na piasek, co w nim dziurkę robisz. Czekaj... teraz ja się na tym kamieniu kładę. Ja jestem żołnierz polski śmiertelnie zraniony. A ty mnie tu na polu bitwy znalazłaś. Ty jesteś słynna sanitariuszka