przyłożony do czoła.<br>Przypomniał sobie nagle wczorajszy ból, więc leżał skulony, pełen strachu przed jakimkolwiek ruchem, mimo że listwa nierównego, zniszczonego łóżka wpijała się w lewy bok. Wybierał mniejsze cierpienie i pragnął je przedłużać, na ile to możliwe. Czym bowiem był ten malutki, niewinny ból, właściwie tylko ucisk, ćmienie, trochę silniejsze łaskotanie, wobec tamtego?<br>Tamten wyobrażał sobie jako ostrą falę wypiętrzającą się raptownie gdzieś w środku, między suchymi kłębkami nerek, wątrobą otłuszczoną żółtozielonym łojem, zwiotczałymi jelitami; jako słup potężnego ciśnienia podchodzący pod gardło, rozsadzający szczęki, miazgowatą zawartość czaszki, a potem maltretujący całe wnętrze gwałtownymi skurczami, darciem i kłuciem.<br>Zaczynały wtedy wołać