Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Opowiadania drastyczne
Rok powstania: 1968
telefonu. Usłyszałem głos Kiry, który brzmiał jak z zaświatów:
- Witku, to ja... Jestem w Radomiu. Nie denerwuj się, nic się nie stało... Już wracam... Tak... Będę koło południa... Pa, całuję cię...
Zwolniłem się z kliniki i pojechałem po Kirę na dworzec. Kiedy wysiadała z wagonu, uderzyła mnie jej bladość i sińce pod oczami. Uśmiechnęła się do mnie, ale w taksówce milczała i nie odpowiadała na moje pytania. Była w stanie zupełnego otępienia.
Przy późnocy Weroniki rozebrałem ją i położyłem do łóżka. Natychmiast zapadła w sen i spała do wieczora. Chętnie potem napiła się gorącego bulionu, ale jeść nic nie chciała. Stan
telefonu. Usłyszałem głos Kiry, który brzmiał jak z zaświatów:<br>- Witku, to ja... Jestem w Radomiu. Nie denerwuj się, nic się nie stało... Już wracam... Tak... Będę koło południa... Pa, całuję cię...<br>Zwolniłem się z kliniki i pojechałem po Kirę na dworzec. Kiedy wysiadała z wagonu, uderzyła mnie jej bladość i sińce pod oczami. Uśmiechnęła się do mnie, ale w taksówce milczała i nie odpowiadała na moje pytania. Była w stanie zupełnego otępienia.<br>Przy późnocy Weroniki rozebrałem ją i położyłem do łóżka. Natychmiast zapadła w sen i spała do wieczora. Chętnie potem napiła się gorącego bulionu, ale jeść nic nie chciała. Stan
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego