między nich a ich połowice, zrobiła na mnie wrażenie. Mnie zaś Roszko wepchnął w ramiona biznesmena z pierwszych stron gazet, niby to przypadkiem, ale akurat na moment zdjęcia. Następnie przeprosił naburmuszonego przedsiębiorcę, mnie zaś szepnął do ucha:<br>- OK. Będziesz przynajmniej w prasie gospodarczej.<br>Mówiąc szczerze, atrakcyjniejszy wydawał mi się pewien siwowłosy wydawca, którego chciałem oczarować swoim talentem, ten jednak wśród oślepiających błysków fleszy zniknął mi z oczu. Opuszczony przez walczącego o zdjęcia Roszka, stałem w samym środku tłumu, popychany raz w jedną, raz w drugą stronę. Nagle ni stąd, ni zowąd stanąłem oko w oko z jakimś fotoreporterem. Spojrzeliśmy po sobie