był w czasie wojny kolaborantem. Od tamtej pory historykom udostępniono zaledwie 2 proc. akt, a i to po ciężkich protestach, na dodatek z wymazanymi nazwami firm. Oficjalnie nazywa się to "ochroną danych", ale Niemcy mówią bez ogródek o "ochronie sprawców". Volkard Knigge, kierownik Muzeum KZ w Buchenwaldzie, komentuje: - To jest skandal, którego nikt nie rozumie. Niektórzy są chyba zadowoleni, że te akta pozostają niedostępne.<br>W Dziale Dokumentów Rzeczowych spoczywają dokumenty z KZ w Buchenwaldzie i Dachau, akta z Ravensbrück, Bergen-Belser i innych miejsc, są tam też akta dotyczące Lebensbornu. I co ciekawsze, udostępnienie ich historykom napotyka ogromny opór, zwłaszcza ze