Typ tekstu: Książka
Autor: Kwiatkowski Tadeusz
Tytuł: Panopticum
Rok: 1995
patrzeć w ich stronę, ponieważ czułem, że łzy napływają mi do oczu i załamuje się mój głos. To była pierwsza w mym życiu mowa pogrzebowa. Potem, niestety, było ich więcej, ale żadna już nie wywołała we mnie takich wzruszeń.
O Janie Wiktorze mówili wszyscy "świetlana postać", "człowiek bez zmazy i skazy". I oto w krakowskiej spółdzielni "Czytelnik" przy ulicy Łobzowskiej Witold Zechenter, który tam pracował, przedstawił mi postawnego mężczyznę z siwiejącą już bujną czupryną. Jan Witktor. Patrzyłem na niego pełen podziwu i szacunku.
Później spotykaliśmy się częściej w księgarni Stefana Kamińskiego na Podwalu. Kiedy mówił, zawsze zasłaniał sobie usta dłonią. Ten
patrzeć w ich stronę, ponieważ czułem, że łzy napływają mi do oczu i załamuje się mój głos. To była pierwsza w mym życiu mowa pogrzebowa. Potem, niestety, było ich więcej, ale żadna już nie wywołała we mnie takich wzruszeń.<br>O Janie Wiktorze mówili wszyscy "świetlana postać", "człowiek bez zmazy i skazy". I oto w krakowskiej spółdzielni "Czytelnik" przy ulicy Łobzowskiej Witold Zechenter, który tam pracował, przedstawił mi postawnego mężczyznę z siwiejącą już bujną czupryną. Jan Witktor. Patrzyłem na niego pełen podziwu i szacunku.<br>Później spotykaliśmy się częściej w księgarni Stefana Kamińskiego na Podwalu. Kiedy mówił, zawsze zasłaniał sobie usta dłonią. Ten
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego