Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
Chwilę trwała ponura cisza. Wreszcie Lucjan wykrzyknął:
- Niechże pan skoczy do jakiegoś lekarza, może ona pana rzeczywiście otruła!
Student zrobił się blady jak trup, machinalnie położył dłoń na brzuchu. W przerażeniu patrzał błędnie wokół siebie. Lucjanowi też dech w piersiach zaparło. Chwilę trwała ponura cisza. Wreszcie Lucjan wykrzyknął:
- Niechże pan skoczy do jakiegoś lekarza, może ona pana rzeczywiście otruła!
Student narzucił palto i wybiegł jak szalony. Chłopka mruczała coś pod nosem, przesuwając paciorki różańca.
Teodozja zbliżyła się do niej.
- Czyście go struli naprawdę?
Na pomarszczonej twarzy wykwitł perfidny uśmieszek, poza tym milczenie.
Wytworzył się niesamowity nastrój. Teodozja chodziła z kąta w
Chwilę trwała ponura cisza. Wreszcie Lucjan wykrzyknął:<br>- Niechże pan skoczy do jakiegoś lekarza, może ona pana rzeczywiście otruła!<br>Student zrobił się blady jak trup, machinalnie położył dłoń na brzuchu. W przerażeniu patrzał błędnie wokół siebie. Lucjanowi też dech w piersiach zaparło. Chwilę trwała ponura cisza. Wreszcie Lucjan wykrzyknął:<br>- Niechże pan skoczy do jakiegoś lekarza, może ona pana rzeczywiście otruła!<br>Student narzucił palto i wybiegł jak szalony. Chłopka mruczała coś pod nosem, przesuwając paciorki różańca. &lt;page nr=237&gt;<br>Teodozja zbliżyła się do niej.<br>- Czyście go struli naprawdę?<br>Na pomarszczonej twarzy wykwitł perfidny uśmieszek, poza tym milczenie.<br>Wytworzył się niesamowity nastrój. Teodozja chodziła z kąta w
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego