Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
się podejść, ale kto mógł pomyśleć...
- Pokazali jakieś papiery? Legitymacje?
- Nie. Ale to mogli naprawdę być gliniarze. Tego rudego chyba znam z widzenia. Wąs i włosy jak marchewka, z takim ząbkiem nad czołem. Brodę ma cofniętą.
- Prawdziwy policjant?
- Głowy nie dam. Tak szybko... to znaczy na początku. Tylko Tomek zdążył skoczyć po broń, ale chyba nikogo... A rudy nie przyszedł na górę. Wcześniej też jakby z tyłu... Jest z powiatowej w Lesku, może głupio mu było... Nie wiem, to tak szybko... Dopiero potem, jak Hanię...
Z oczu znów popłynęły łzy. Kiernacki, nie pytając, podsunął butelkę.
- Czego chcieli?
- Pytali o niego. O
się podejść, ale kto mógł pomyśleć...<br>- Pokazali jakieś papiery? Legitymacje?<br>- Nie. Ale to mogli naprawdę być gliniarze. Tego rudego chyba znam z widzenia. Wąs i włosy jak marchewka, z takim ząbkiem nad czołem. Brodę ma cofniętą.<br>- Prawdziwy policjant?<br>- Głowy nie dam. Tak szybko... to znaczy na początku. Tylko Tomek zdążył skoczyć po broń, ale chyba nikogo... A rudy nie przyszedł na górę. Wcześniej też jakby z tyłu... Jest z powiatowej w Lesku, może głupio mu było... Nie wiem, to tak szybko... Dopiero potem, jak Hanię...<br>Z oczu znów popłynęły łzy. Kiernacki, nie pytając, podsunął butelkę.<br>- Czego chcieli?<br>- Pytali o niego. O
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego