Typ tekstu: Książka
Autor: Nienacki Zbigniew
Tytuł: Księga strachów
Rok wydania: 1987
Rok powstania: 1967
księżyca igra na ledwo dostrzegalnych falach ogromnego, jeziora. .
Raptem usłyszałem tupot kroków i do obozu wpadł zdyszany Tell. Dojrzał mnie i zatrzymał się. Z trudem opowiadał gwałtownie łapiąc oddech.
- Stało się nieszczęście, panie Tomaszu. Niech pan weźmie latarkę i biegnie na górę zamkową.
Chwyciłem z tylnego siedzenia elektryczną latarkę. Tell skoczył do mego namiotu i także wybiegł z latarką.
- Mów, proszę cię, mów! - chwyciłem go za ramiona, bo tak był przejęty tym, co się tam gdzieś stało, że nawet nie wyjaśnił mi niczego .
- Sebastian - wykrztusił Tell. - Sebastian... zdechł! - Co?
- A tak. Zdechł. Pewnie przez ten przeklęty boczek.
- Rany boskie! - złapałem się
księżyca igra na ledwo dostrzegalnych falach ogromnego, jeziora. .<br>Raptem usłyszałem tupot kroków i do obozu wpadł zdyszany Tell. Dojrzał mnie i zatrzymał się. Z trudem opowiadał gwałtownie łapiąc oddech.<br>- Stało się nieszczęście, panie Tomaszu. Niech pan weźmie latarkę i biegnie na górę zamkową. <br> Chwyciłem z tylnego siedzenia elektryczną latarkę. Tell skoczył do mego namiotu i także wybiegł z latarką.<br>- Mów, proszę cię, mów! - chwyciłem go za ramiona, bo tak był przejęty tym, co się tam gdzieś stało, że nawet nie wyjaśnił mi niczego &lt;page nr=128&gt;.<br>- Sebastian - wykrztusił Tell. - Sebastian... zdechł! - Co?<br>- A tak. Zdechł. Pewnie przez ten przeklęty boczek. <br>- Rany boskie! - złapałem się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego