uspokajają eksperci.<br>Czy &lt;name type="place"&gt;Ukraina&lt;/&gt; znajduje się w przededniu kryzysu? Takie deklaracje składają ostatnio coraz częściej przedstawiciele obozu władzy. Wczoraj ustępujący prezydent &lt;name type="person"&gt;Leonid Kuczma&lt;/&gt; odpowiedzialność za zagrożenie gospodarcze zrzucił na protestujących przeciwko sfałszowaniu wyborów zwolenników &lt;name type="person"&gt;Wiktora Juszczenki&lt;/&gt;. Kolejna zła wiadomość z wczoraj - szef ukraińskiego banku centralnego zrezygnował ze swojej funkcji, aby skoncentrować się na kampanii wyborczej premiera &lt;name type="person"&gt;Wiktora Janukowycza&lt;/&gt;. Ukraiński minister finansów twierdzi, że protesty kosztują &lt;name type="place"&gt;Ukrainę&lt;/&gt; 600 mln hrywien. Ukraińcy zaczęli też wycofywać z banków swoje oszczędności. Od wtorku nie działa kijowska giełda, bo maklerzy przyłączyli się do protestów. Według agencji &lt;name type="org"&gt;AFP&lt;/&gt; niektóre regiony nie odprowadzają podatków do &lt;name type="place"&gt;Kijowa&lt;/&gt;, część firm