po dzwonek, nieduży, strzelisty. Ujął za sam koniec rączki, tak jak swoje pióro zabierając się do pisania, i - zadzwonił. W drzwiach ukazał się służący.<br>- Proszę odprowadzić pana do windy. Pan zgłosi się do nas po odpowiedź o piątej.<br>Potem dopiero do mnie: - O piątej.<br>Skinął głową. Ja - jemu. Za drzwiami, skręcając ku windzie, ujrzałem go jeszcze raz przez moment. Nie poruszał się, Ręce złożył, palcami palców dotykając delikatnie. Oczami bez wyrazu spoglądał w moją stronę. Nie sądzę, by cokolwiek widział: Wyglądał zamyślony. Powróciwszy o piątej, nie zastałem go. Przy jego biurku siedział już inny, uczesany na jeża, tęgi. Na moje zapytanie