sam, z wściekłością jedynie na grabie, albo żebym powiedział:<br> - Nie mocuj się. Weź je sobie, jeśli chcesz.<br> Musiałem wobec niego samego ocalić tę jego wściekłość ojcowską.<br> - Ty... ty... - syczał mi w twarz, skamlał, błagał, przeklinał, w tym<br>jednym: ty, kryła się cała jego złość i nienawiść, i miłość zwiedziona.<br>- Ty... - skręcał się w sobie z bólu. Czułem, że jeszcze trochę, a nie<br>zniosę, może go obejmę, może klęknę przed nim, choć jedno trwożliwe<br>słowo powiem. Wolałbym już, żeby mnie w twarz uderzył, aby się tylko<br>skończyło to pastwienie się nasze nad grabiami. Jedno moje słowo<br>mogłoby mu dopomóc, tylko że nigdy