Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
banknoty, zastanawiając się, czy spróbować wszystko obrócić w żart, czy też wziąć je i mieć za sobą cały ten cyrk. Dziadek dyszał z wytrzeszczonymi oczami - czekał na reakcję. Zygmunt w końcu się przemógł i wyszarpnął kasę z jego rąk.
- Życzę miłego dnia - szepnął.
A jednak Dziadka zamurowało. Nie spodziewał się, skurwiel. Stał, patrząc na odchodzącego Zygmunta, i zaciskał ze złości palce na rączkach torby.
- Klucze! - wrzasnął.
Zygmunt odwrócił się. Spojrzał z pogardą na rozlazłą postać. Nie, to nie był miech żaden, to raczej płetworęki mors męczący się z braku wody.
- Masz, żryj, ty pierdolony zomowcu. Trzeba was było powybijać. Wszystkich, co
banknoty, zastanawiając się, czy spróbować wszystko obrócić w żart, czy też wziąć je i mieć za sobą cały ten cyrk. Dziadek dyszał z wytrzeszczonymi oczami - czekał na reakcję. Zygmunt w końcu się przemógł i wyszarpnął kasę z jego rąk.<br>- Życzę miłego dnia - szepnął.<br>A jednak Dziadka zamurowało. Nie spodziewał się, skurwiel. Stał, patrząc na odchodzącego Zygmunta, i zaciskał ze złości palce na rączkach torby.<br>- Klucze! - wrzasnął.<br>Zygmunt odwrócił się. Spojrzał z pogardą na rozlazłą postać. Nie, to nie był miech żaden, to raczej płetworęki mors męczący się z braku wody.<br>- Masz, żryj, ty pierdolony zomowcu. Trzeba was było powybijać. Wszystkich, co
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego