Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
kłębkiem włóczki. Kot ją tak zajmuje, a nie pyta, kiedy wejdą Sowiety. Albo czy mają co jeść.
Tym razem go zaskoczyła. Następne pytanie brzmiało: - Janie, masz jeszcze co palić?
- Mam.
- Mleko dla Spinozy jeszcze mamy?
- Mleko też mamy, przecież mamy Konstantego.
Usiadła na łóżku, pochyliła się ku niemu. Światło półmroczne, słabe, ale podniecające, pulsacyjnie lizało jej policzek. Brązowy kontur jej cienia na ścianie kurczył się i rósł. W oczach doskonale ciemnych objawił się łagodny, odrobinę spóźniony wyrzut.
- To dobrze, że masz co palić, ale nalegam, musisz pisać.
Chciał ją uspokoić: - Nie pisałem, ale i nie zmarnowałem czasu. Przyszedł mi do głowy
kłębkiem włóczki. Kot ją tak zajmuje, a nie pyta, kiedy wejdą Sowiety. Albo czy mają co jeść. <br>Tym razem go zaskoczyła. Następne pytanie brzmiało: - Janie, masz jeszcze co palić?<br>- Mam. <br>- Mleko dla Spinozy jeszcze mamy?<br>- Mleko też mamy, przecież mamy Konstantego.<br>Usiadła na łóżku, pochyliła się ku niemu. Światło półmroczne, słabe, ale podniecające, pulsacyjnie lizało jej policzek. Brązowy kontur jej cienia na ścianie kurczył się i rósł. W oczach doskonale ciemnych objawił się łagodny, odrobinę spóźniony wyrzut.<br>- To dobrze, że masz co palić, ale nalegam, musisz pisać.<br>Chciał ją uspokoić: - Nie pisałem, ale i nie zmarnowałem czasu. Przyszedł mi do głowy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego