Typ tekstu: Książka
Autor: Bocheński Jacek
Tytuł: Tabu
Rok: 1965
nimi wyjechać. - Przerażenie zaparło mi dech. - Jak to, panie? - rzekłam. - Czyżbyście chcieli powiedzieć, że zamierzacie wyjechać na zawsze? - Na zawsze Siostro. - Czy to przeze mnie? - spytałam jeszcze. - Tak - odparł. I dodał: - Boję się, by wkrótce nie było za późno, albowiem nie ma takiej rzeczy, której człowiek nie mógłby uczynić w słabości swej natury. Zbliżamy się, Siostro, do bram piekła i kusi nas, aby tam zapukać, a kto kołacze do bram piekła, temu się one otworzą. - Tymczasem z zakrystii wyszedł ksiądz, i, mijając nas, przyklęknął przed ołtarzem. Diego umilkł.
Nie mogliśmy rozmawiać swobodnie, bo dużo ludzi kręciło się w kościele. - Jak to
nimi wyjechać. - Przerażenie zaparło mi dech. - Jak to, panie? - rzekłam. - Czyżbyście chcieli powiedzieć, że zamierzacie wyjechać na zawsze? - Na zawsze Siostro. - Czy to przeze mnie? - spytałam jeszcze. - Tak - odparł. I dodał: - Boję się, by wkrótce nie było za późno, albowiem nie ma takiej rzeczy, której człowiek nie mógłby uczynić w słabości swej natury. Zbliżamy się, Siostro, do bram piekła i kusi nas, aby tam zapukać, a kto kołacze do bram piekła, temu się one otworzą. - Tymczasem z zakrystii wyszedł ksiądz, i, mijając nas, przyklęknął przed ołtarzem. Diego umilkł.<br>Nie mogliśmy rozmawiać swobodnie, bo dużo ludzi kręciło się w kościele. - Jak to
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego