sprawie. W każdym razie Niemcy rozmawiali dosyć długo z gospodynią Harendy w nieskazitelnym języku Goethego i w końcu poszli sobie, nikomu nie robiąc krzywdy. Obroniło pewnie Harendę silne przekonanie Marusi, że w tym miejscu nie może się nic złego przydarzyć. Po wojnie jeszcze więcej odwiedzających i jeszcze bardziej zróżnicowanych. Obok sław literackich, historyków sztuki, mistyków, marksistów, nawet popów, zarówno zwolennicy Kasprowicza, jak i jego przeciwnicy, którym Marusia zawsze powtarzała - Wolno każdemu myśleć jak chce, wypowiadać swoje zdanie, byle szczerze. Pani Kasprowiczowa miała również swoich osobistych wrogów, którzy chcieliby widzieć w niej pogrążoną wiecznie w żałobie, zamkniętą dla świata wielką wdowę. Na