Ojciec<br>wiosłował w milczeniu. Słyszałem tylko uderzenia wioseł o wodę i<br>patrzyłem na tych trzech, póki nie znikli za najbliższym zakrętem.<br> - Portfel jest w moim chlebaku - powiedziałem do ojca, ale nie<br>odezwał się.<br><br><br> Wkrótce musieliśmy znów holować ponton - wzdłuż stromego brzegu,<br>przez skalne progi, które nagle przecięły rzekę. Szliśmy po śliskich<br>kamieniach, w zimnej wodzie, brodząc wśród liści łopianów. Kiedy<br>ściemniło się, ojciec powiedział, że tu gdzieś prześpimy się. Tak jak<br>pierwszej nocy, kiedy uciekaliśmy przed burzą i teraz wnosiliśmy manele<br>na wysoką skarpę. Ponton został pod skałą.<br> Nie rozstawialiśmy namiotu - spaliśmy pod gołym niebem, pod<br>gwiazdami, jak powiedział Kojak. Naokoło