Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Baśnie i poematy
Lata powstania: 1945-1948
nie muszę bać się już całkiem."
Tak zakończywszy mowę dowcipną
Jeszcze iskrami z anteny sypnął.

Tu przerażony lud księżycowy
Spuścił nochale, pochylił głowy
I takiej dostał ze strachu febry,
Że szeptał tylko: "Babry kalebry,
Obry bujubry..." A wódz ich w tremie
Poprosił gościa, by zszedł w podziemie.
W głąb prowadziły śliskie pochylnie.
Siadł pan Soczewka, odbił się silnie
I czując w sobie zapał młodzieńczy,
W dół zjeżdżał szybko jak po poręczy.
Jazda ta trwała z kwadrans, aż wreszcie
Znalazł się w wielkim podziemnym mieście.
Był to właściwie majdan rozległy,
Stąd zaś we wszystkich kierunkach biegły
Na kształt uliczek długie tunele.

W
nie muszę bać się już całkiem."<br>Tak zakończywszy mowę dowcipną<br>Jeszcze iskrami z anteny sypnął.<br><br>Tu przerażony lud księżycowy<br>Spuścił nochale, pochylił głowy<br>I takiej dostał ze strachu febry,<br>Że szeptał tylko: "&lt;orig&gt;Babry kalebry,<br>Obry bujubry...&lt;/&gt;" A wódz ich w tremie<br>Poprosił gościa, by zszedł w podziemie.<br>W głąb prowadziły śliskie pochylnie.<br>Siadł pan Soczewka, odbił się silnie<br>I czując w sobie zapał młodzieńczy,<br>W dół zjeżdżał szybko jak po poręczy.<br>Jazda ta trwała z kwadrans, aż wreszcie<br>Znalazł się w wielkim podziemnym mieście.<br>Był to właściwie majdan rozległy,<br>Stąd zaś we wszystkich kierunkach biegły<br>Na kształt uliczek długie tunele.<br><br>W
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego