Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
zasłużyli - niemieckich kolegów, na tym błoniu, na tym wypucowanym błoniu depcze się po kościach i zgniłych trupach, dlatego się potykam, a oszalała trąbka chrypi w głębi mojej czaszki: bracia, do bitwy nadszedł czas!
i dlatego bucha smród z czeluści, w jaką się pogrążają książę i Dziadek, którzy prowadzili szarżę po śliskim błoniu bez zmrużenia oka, nie bacząc, że wokół się poniewierają czaka, maciejówki, hełmy nad brzegiem Bzury i zwęglone kominiarki czołgistów, przemknęli kłusem wśród tego świętego rupiecia, a teraz drobnym truchtem spuszczają się w dół, a ja za nimi, jak każe obowiązek.
Błonie się kończy, to widzę, zaczyna się strome zbocze
zasłużyli - niemieckich kolegów, na tym błoniu, na tym wypucowanym błoniu depcze się po kościach i zgniłych trupach, dlatego się potykam, a oszalała trąbka chrypi w głębi mojej czaszki: bracia, do bitwy nadszedł czas!<br>i dlatego bucha smród z czeluści, w jaką się pogrążają książę i Dziadek, którzy prowadzili szarżę po śliskim błoniu bez zmrużenia oka, nie bacząc, że wokół się poniewierają czaka, maciejówki, hełmy nad brzegiem Bzury i zwęglone kominiarki czołgistów, przemknęli kłusem wśród tego świętego rupiecia, a teraz drobnym truchtem spuszczają się w dół, a ja za nimi, jak każe obowiązek.<br>Błonie się kończy, to widzę, zaczyna się strome zbocze
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego