Księdzu Turkowi zaś niewiele ustępował gospodarz plebanii kosińskiej, mój imiennik, ksiądz Julian Krzyżanowski. Jego anegdoty traktowały o najrozmaitszych księżach dziwakach, których w okolicy nie brakło, a których przygody tchnęły często humorem z epoki Seweryna Soplicy czy nawet Paska. Bohaterem jednej z nich był proboszcz Leżajski, prałat Piekosiński, brat historyka krakowskiego, słynnego również z swych dziwactw.<br>Jako młody wikary ks. Krzyżanowski wybrał się z Łańcuta z swym kolegą i przyjacielem E. Sandałowskim na odpust do bernardynów w Przeworsku, gdzie Sandałowski miał mieć kazanie. Dzień był upalny, na św. Annę czy Jakuba, młodzi księża więc spowiadali czas jakiś na cmentarzu przykościelnym, następnie weszli