Typ tekstu: Książka
Autor: Sapkowski Andrzej
Tytuł: Chrzest ognia
Rok: 2001
stały trzy chałupy, stodoła i kilka krytych darnią kleci. Podwórze lśniło ogromną kałużą gnojówki. Zabudowania i nieduży prostokąt zaniedbanego pola otaczał niski, częściowo rozwalony płot, za płotem uwijał się bury pies. Z dachu jednej z chałup unosił się dym, leniwie pełzając po zapadniętej strzesze.
- W samej rzeczy - szepnął Zoltan, węsząc - smakowicie ten dym pachnie. Zwłaszcza że do smrodu pogorzelisk nozdrza przywykły. Koni ni straży nie widać, to dobrze, bo nie wykluczałem, że to jakieś hultajstwo tu popasa i pitrasi sobie. Hmm, widzi mi się, rzecz jest bezpieczna.
- Pójdę tam - zadeklarowała Milva.
- Nie - zaprotestował krasnolud. - Ty za bardzo na Wiewiórkę patrzysz. Jeśli
stały trzy chałupy, stodoła i kilka krytych darnią kleci. Podwórze lśniło ogromną kałużą gnojówki. Zabudowania i nieduży prostokąt zaniedbanego pola otaczał niski, częściowo rozwalony płot, za płotem uwijał się bury pies. Z dachu jednej z chałup unosił się dym, leniwie pełzając po zapadniętej strzesze.<br>- W samej rzeczy - szepnął Zoltan, węsząc - smakowicie ten dym pachnie. Zwłaszcza że do smrodu pogorzelisk nozdrza przywykły. Koni ni straży nie widać, to dobrze, bo nie wykluczałem, że to jakieś hultajstwo tu popasa i pitrasi sobie. Hmm, widzi mi się, rzecz jest bezpieczna.<br>- Pójdę tam - zadeklarowała Milva.<br>- Nie - zaprotestował krasnolud. - Ty za bardzo na Wiewiórkę patrzysz. Jeśli
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego