do ekstazy, do zapomnienia, do śmierci, pod dotykiem jego ręki wiją się lubieżnie, zmieniają w żarłoczne samice, chciałyby go wyssać, wycisnąć, pożreć, sprzedałyby duszę diabłu za chwilę rozkoszy, suki, ta tutaj wkrótce będzie taka sama, pożerająca modliszka, żądna rozkoszy za wszelką cenę, przed oczami zobaczył szyderczo uśmiechniętą twarz którejś kochanki, śmiała się, gdy osłabł przedwcześnie, śmiała się, aż musiał ją zlać, wcisnął ten śmiech z powrotem do gardła, tej małej też nie pozwoli robić z siebie durnia, nakręcał się coraz bardziej, gorączka myśli, pragnień, podniecenia, żądza i nienawiść, która ją usprawiedliwia, nie ucieknie mi ta smarkula udająca niewiniątko, pewnie sama tam sobie