biegiem dotarli do stawu, otoczonego rzeźbami. Mimo późnego popołudnia słońce świeciło bardzo mocno i Michał przypomniał sobie, że w Paryżu zachodzi mniej więcej dwie godziny później niż w Polsce. Anka przesunęła sobie krzesło tak, by siedzieć naprzeciwko niego. Trzymała mu ręce na ramionach, długie włosy opadły jej na twarz i śmiała się bezgłośnie.<br>- Wiedziałam! Zawsze wiedziałam, że to kiedyś się stanie. Że po prostu się któregoś dnia obudzimy i nie będzie między nami żadnego czasu, który by nas dzielił. Że zaczniemy wszystko od początku, a tamto, co było przedtem, nie będzie się liczyć...<br>Wstali i, objęci, poszli w stronę Fontanny Czterech Kontynentów