w jej fachu najlepszy dzień.<br>Kupiłyśmy piwo i poszłyśmy w tłum. Znalazłam Pinokia, a właściwie usłyszałam go. Tłukł niemiłosiernie w ten swój bęben i jak zwykle jego żywiołowość przyciągała ludzi. Obok niego utworzyło się kółeczko tancerzy, sami młodzi ludzie, trochę znajomych stad i kilka osób niemówiących po polsku. Skakali razem, śmiali się. Zaczęłyśmy z nimi tańczyć, na początku nieśmiało i nieporadnie, z kubkiem piwa w jednej ręce, obydwie w zbyt wysokich na ten bruk obcasach. Nie rozumiałam słów piosenek, ale przecież rozumiałam muzykę, te zupełnie nieeuropejskie rytmy kołysały tłumem. Poddałyśmy się nastrojowi, wtórowałyśmy wrzaskom Pinokia, w końcu zrzuciłyśmy buty i na