Typ tekstu: Książka
Autor: Mularczyk Andrzej
Tytuł: Sami swoi
Rok: 1997
Kargulowa przepełniona
była dobrocią, jak jej Władek spirytusem. - Tylko kiedy oni do
trzeźwości dojdą, bo czas już do pola wyjść...
Odpowiedzią było straszliwe chrapanie obu biesiadników, od którego
zdawał się unosić dach stodoły.
13

Kiedy biją dzwony, nie zawsze jest święto. A nazajutrz w głowie
Pawlaka rozlegał się cały koncert spiżowych dzwonów. Nie pomógł kwas z
ogórków, którym poiła go Marynia, nie zagłuszył ich kwik zdziczałych
świń, które Witia wyganiał z sadku. Dopiero koło południa doszedł
Pawlak do siebie na tyle, że wcisnął maciejówkę na dręczoną potwornym
kacem głowę i ruszył w pole.
Przez to świętowanie pojednania z rodem Karguli nie
Kargulowa przepełniona<br>była dobrocią, jak jej Władek spirytusem. - Tylko kiedy oni do<br>trzeźwości dojdą, bo czas już do pola wyjść...<br> Odpowiedzią było straszliwe chrapanie obu biesiadników, od którego<br>zdawał się unosić dach stodoły.<br>13<br><br> Kiedy biją dzwony, nie zawsze jest święto. A nazajutrz w głowie<br>Pawlaka rozlegał się cały koncert spiżowych dzwonów. Nie pomógł kwas z<br>ogórków, którym poiła go Marynia, nie zagłuszył ich kwik zdziczałych<br>świń, które Witia wyganiał z sadku. Dopiero koło południa doszedł<br>Pawlak do siebie na tyle, że wcisnął maciejówkę na dręczoną potwornym<br>kacem głowę i ruszył w pole.<br> Przez to świętowanie pojednania z rodem Karguli nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego