sobie z tego sprawę dopiero później, w obozie. Jak lunatyk wystawałem godzinami pod domem Klary, szukając przypadkowego na pozór spotkania... Wierzyłem, że mnie zaczarowała. Byłem opętany czy może po prostu chory z namiętności.<br>- Klaro, nie mogę bez ciebie żyć - powiedziałem wreszcie, mieszając łyżeczką kawę tak gwałtownie, że wylewała się na spodek. - Kocham cię do nieprzytomności, jesteś jedynym sensem mego istnienia, jesteś dla mnie powietrzem i światłem... Bez ciebie duszę się, ginę...<br>- Przyrzekłeś nie mówić ze mną więcej na ten temat. Tylko pod tym warunkiem spotkałam się z tobą.<br>- Klaro, zmiłuj się... Przecież widzisz, jak straszliwie się męczę.<br>- Nie ma w tym