Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
zgrabnie utoczone ramiona i uda, i krągłe wypukłe pośladki,
i przeląkłem się, choć niczego jeszcze z siebie nie zdjąłem, i ogarnął mnie strach, że moja jaśniejsza o ton, o dwa, skóra przyciągnie wzrok, tak jak moje odrobinę za szerokie jak na chłopca biodra, że wystarczy, bym zdjął koszulę i zsunął spodnie, a może stać się coś, z czego długo musiałbym się spowiadać,
zwlekałem więc, jak długo mogłem, ale w końcu nie zdołałem się oprzeć pokusie: zapragnąłem pokazać się nagi, podejść do swoich bagdadzkich rówieśników, niewstydzących się swojego obnażenia, i wraz nimi przechadzać się po hamamie, pozwalać się podziwiać i przelotnie pieścić
zgrabnie utoczone ramiona i uda, i krągłe wypukłe pośladki,<br>i przeląkłem się, choć niczego jeszcze z siebie nie zdjąłem, i ogarnął mnie strach, że moja jaśniejsza o ton, o dwa, skóra przyciągnie wzrok, tak jak moje odrobinę za szerokie jak na chłopca biodra, że wystarczy, bym zdjął koszulę i zsunął spodnie, a może stać się coś, z czego długo musiałbym się spowiadać,<br>zwlekałem więc, jak długo mogłem, ale w końcu nie zdołałem się oprzeć pokusie: zapragnąłem pokazać się nagi, podejść do swoich bagdadzkich rówieśników, niewstydzących się swojego obnażenia, i wraz nimi przechadzać się po hamamie, pozwalać się podziwiać i przelotnie pieścić
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego