i szybko dorzucił: - <foreign>Nu, niczewo, niczewo. Byt' możet matuszka tak ucziła? Gałantnyj... Chołodno, da?</><br>- <foreign>Konieczno.</><br>- <foreign>Nie magu ja wsiech prigłaszat'... Ech, pariniok. Nu, wsio rawno, zachadi.</><br>Dróżnik wprowadził go do izby, całej sinej - z dużym zegarem na ścianie, zegar był z blachy na zielono malowanej, ciężarki wisiały na łańcuszkach u spodu. Komendant gapił się w zapluszczone okno, deszcz zacinał z ukosa w cztery szybki, lecz działkę mimo szarugi widać było aż za dobrze. Przez sekundę chłopcu się zdawało, że tuż za płotem lśni płowa łepetyna Mariuszka. Komendant, z rombikami dwoma na kołnierzu munduru, siedział w starannie zapiętej bluzie. Miał szybkie, ostre