Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
to spłoszone oczy Róży. Czy spostrzegła coś, co on przeoczył? Poszedł za jej spojrzeniem. W wykrocie, pomiędzy fałdami ugoru, pojawiła się gęsta zawiesina. Jakby ktoś otworzył powietrzne śluzy i uwolnił to, co ciemne i błądzące. Najbliższa przestrzeń napęczniała, dalej świata nie było. Znaleźli się w pustce o mętnoszarych granicach. Róża spojrzała na męża, jej oczy wydawały się nieobecne.
- Co to?
- Jakiś fantom, zmęczenie oczu, minie - odparł, przełknął ślinę. Znów przystanęli, doznał bolesnej świadomości, że raz jeszcze nie jest w stanie nadać nazwy temu, co widzi.

Szczęśliwie opar po chwili zniknął. Pokazało się słońce, ciepłe i rozleniwione.
Teraz ukazał się on, oficer
to spłoszone oczy Róży. Czy spostrzegła coś, co on przeoczył? Poszedł za jej spojrzeniem. W wykrocie, pomiędzy fałdami ugoru, pojawiła się gęsta zawiesina. Jakby ktoś otworzył powietrzne śluzy i uwolnił to, co ciemne i błądzące. Najbliższa przestrzeń napęczniała, dalej świata nie było. Znaleźli się w pustce o mętnoszarych granicach. Róża spojrzała na męża, jej oczy wydawały się nieobecne.<br>- Co to?<br>- Jakiś fantom, zmęczenie oczu, minie - odparł, przełknął ślinę. Znów przystanęli, doznał bolesnej świadomości, że raz jeszcze nie jest w stanie nadać nazwy temu, co widzi. <br><br>Szczęśliwie opar po chwili zniknął. Pokazało się słońce, ciepłe i rozleniwione. <br>Teraz ukazał się on, oficer
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego