więc zmieniła się cała w słuch, ściskając w ręku swoją srebrną, plecioną torebkę. Wanda deklamowała ze wzruszeniem i zapałem, ale piękno rozśpiewanego słowa w zestawieniu z błyskiem fali, rozdzwonioną ciszą łąki i nieba objawiło się Henrysi dopiero, gdy zaczął mówić jeden z chłopców. Bo on właśnie nie deklamował, a mówił spokojnie, bez żadnej przesady, a z wielką mocą i uczuciem. <br>- Żyłem z wami, cierpiałem i płakałem z wami... <br>Matka czterech dziewczynek znowu musiała sięgnąć po chusteczkę. <br>- Ach - westchnęła - i pan się pyta, czy to konieczne? Przecież ten Słowacki tak samo żył jak my, a kiedy o tym mówi, to się rozumie