wymuszenia. Irek powoli zaczynał przystosowywać się do krępującej atmosfery, skłonny był nawet obdarzyć zaufaniem tego przybranego w nieskazitelną biel człowieka z innego wymiaru.<br>Doktor objął go ramieniem, podprowadził do kozetki, ułożył najpierw na brzuchu, potem na plecach. Czytniki tym razem były większe, ich przyleganie i gładkie ocieranie się o skórę sprawiało przyjemność. Aparatura szumiała uspokajająco, wyświetlając kolumny różnobarwnych znaków, na co Tubiełło reagował nerwowymi skokami ręki po piętrowej klawiaturze, przypominającej organowe manuały. Trwało to dobre dwa kwadranse, po czym Irek mógł zapiąć piżamę i z wysiłkiem usiąść.<br>Niebieska kulka była w istocie miniaturową, sprężystą piłeczką. Tubiełło nieustannie ugniatał ją, odbijał, toczył