do łez, i kiedy znikała, tęskniliśmy do niej tak, jak jej (wiele lat zresztą od niej młodszy) mąż, który towarzyszył jej całymi dniami na planie, często samotnie w samochodzie z ich ulubionym psem. Czekał po to, żeby po ujęciu, móc znowu z nią być, albo jej w czymś pomóc. Nie spuszczał jej z oka, śmiał się ciągle na nowo z jej opowiadań, patrzył zachwycony jak gra, chłonął, dbał o wszystko, pomagał we wszystkim. Zmieniał na jej nadwerężonym podczas pracy barku, bandaże. Przybiegał z gorącą herbatą i tęsknił podczas dłuższych ujęć.<br>Patrzyliśmy na to wszyscy zafascynowani, a ona opowiadała, opowiadała. Że chciałaby