Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
omijały jednak Drzeźniaka. Stada kotłowały się, ścierały, rozcinały wymiona o ostre szpikulce anten - nad dachem otwierało się piekło deszczu. Nieznajomy natomiast zaczynał zdradzać coraz większe zniecierpliwienie, widoczne w natarczywych spojrzeniach.
- Ty, odpuść sobie! - rzucił w końcu, odchylając kołnierz od twarzy.
Lecz potężny grzmot, jaki przetoczył się w tym momencie po stadzie, zagłuszył słowa. Nieznajomy uśmiechnął się z dezaprobatą, wstał, zaczesał spływające deszczem włosy i podszedł do Zygmunta. Odczekał chwilę, po czym palcem zapukał w jego plecy. Drzeźniak odwrócił się machinalnie, lecz jednocześnie zachybotał i tracąc równowagę, zeskoczył na dach.
- Co jest? Zaraz, kto tu? - krzyknął, jakby wyrwany ze snu albo wprost
omijały jednak Drzeźniaka. Stada kotłowały się, ścierały, rozcinały wymiona o ostre szpikulce anten - nad dachem otwierało się piekło deszczu. Nieznajomy natomiast zaczynał zdradzać coraz większe zniecierpliwienie, widoczne w natarczywych spojrzeniach.<br>- Ty, odpuść sobie! - rzucił w końcu, odchylając kołnierz od twarzy.<br>Lecz potężny grzmot, jaki przetoczył się w tym momencie po stadzie, zagłuszył słowa. Nieznajomy uśmiechnął się z dezaprobatą, wstał, zaczesał spływające deszczem włosy i podszedł do Zygmunta. Odczekał chwilę, po czym palcem zapukał w jego plecy. Drzeźniak odwrócił się machinalnie, lecz jednocześnie zachybotał i tracąc równowagę, zeskoczył na dach.<br>- Co jest? Zaraz, kto tu? - krzyknął, jakby wyrwany ze snu albo wprost
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego