Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Poznaj swój kraj
Nr: 11
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1960
nawet nie obejrzał, jak słońce skryło się za lasem. Zapadł zmierzch. Nad lustrem jeziora wzniosła się lekka mgiełka. Wesoło trzaska ogień podsycany przez chłopców, którzy rozsiedli się przy ognisku zwartym kręgiem. Przy dźwięku menażek kucharz zaczął wydawać kolację.
- No, panowie - zdziwił się Jurek, gdy chłopcy skończyli jeść makaron z konserwą stał jeszcze w kotle. Kto po repetę? Nikt, oprócz Stasia? Naprawdę tradycje giną w narodzie, wstyd!
- Wiecie, jak to było dwa lata temu na Sanie? Wody brakowało w rzece, taka była susza. A my nic. "Na burłaka" kajaczki ciągniemy i jakoś do Sanoka dobrnęliśmy. Dalej było znośnie. Prąd, jak przystało na
nawet nie obejrzał, jak słońce skryło się za lasem. Zapadł zmierzch. Nad lustrem jeziora wzniosła się lekka mgiełka. Wesoło trzaska ogień podsycany przez chłopców, którzy rozsiedli się przy ognisku zwartym kręgiem. Przy dźwięku menażek kucharz zaczął wydawać kolację. <br>- &lt;who2&gt;No, panowie - zdziwił się Jurek, gdy chłopcy skończyli jeść makaron z konserwą stał jeszcze w kotle. Kto po repetę? Nikt, oprócz Stasia? Naprawdę tradycje giną w narodzie, wstyd!&lt;/&gt;<br>- &lt;who2&gt;Wiecie, jak to było dwa lata temu na Sanie? Wody brakowało w rzece, taka była susza. A my nic. "Na burłaka" kajaczki ciągniemy i jakoś do Sanoka dobrnęliśmy. Dalej było znośnie. Prąd, jak przystało na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego