niż przy Zakolejowej, <br>mały dom?<br> Wieczór wlókł się długo, zbierało <br>się na burzę, było parno, na drodze wiatr wzbijał <br>tumany kurzu, sypał piaskiem w oczy. Ostatni działkowicze <br>wracali z parcel za miastem, taszczyli kosze z owocami, kobiety <br>niosły wiechcie kwiatów. Dzieci pętały się pod <br>nogami, goniły nikogo bez sensu, by stanąć w miejscu <br>i drepcząc niecierpliwie czekać na pozostałych w tyle.<br>- Normalne - powiedział głośno. - Po <br>prostu normalne.<br>- Odbiło ci? - usłyszał za plecami głos <br>Łysego. - Chłopaki, kocham niedzielę, skoro nawet <br>Kulesza zgłupiał i gada do siebie.<br>- Nie zgłupiał - wpadł Łysemu w słowa <br>Rylec - on się zakochał w jednej ta... - urwał, <br>bo Adam