huczała w parowie.<br>Zlękłam się ciemności i szumu.<br>Kiedy wróciłam, Diego powiedział: - Myślę, że miłość spełnia się w ofiarowaniu. Nie ma miłości bez ofiary. - Nie rozumiałam go. Przespaliśmy potem resztę nocy.<br>Rano przyszła do szałasu ta Amaryllis. Była bosa, opalona, w krótkiej spódnicy, miała odkryte ramiona i głębokie wcięcie nad stanikiem. Pachniało od niej słońcem, wiatrem i trzodą, poczułam tę nieprzyjemną woń, gdy tylko weszła. Podobali mi się tam wszyscy pasterze prócz Amaryllis. Przyniosła dzban mleka, śmiała się i dużo mówiła, a Diego na nią patrzył. Pamiętam, że rozlewała mleko do kubków i kilka kropel pociekło jej na palce. Śmiejąc się