adresował swe dzieła do niezadowolonych, do burzycieli. Ale nie po to, aby im basować! Nie, przy ogniu, rozżagwionym przez Hufnagla, Gombrowicz piecze swą własną artystyczną pieczeń, tak osobliwie przyprawioną sarmatyzmem i szlachetczyzną... Jego dzieło powstało dlatego, że stary świat powiedział "pas", jak Szarm, Firulet i wszyscy goście Himalajów. Powstało ze starego świata, ale wbrew niemu; a teraz ofiaruje je Gombrowicz dalekiej, niewiadomej przyszłości, jak dwaj Złodziejaszkowie Albertynkę... Kto ocalił Albertynkę? - pyta Fior. "To my! To my! To my!" - wołają w finale Złodziejaszkowie. "To ja! To ja! To ja!" - pomrukuje Gombrowicz. To ja podrzuciłem przyszłości, niczym kukułcze jajo, niespodziewany, nagi, paradoksalny owoc wielkich